Od 2008r. decoupage zajmował mnie całkowicie. Po prostu wpadłam jak śliwka w kompot. Kwintesencją był zlot w Bolesławcu. (mój spontaniczny wpis TUTAJ ) W 2011r. Uwielbiałam to .. i jesienią 2012 r. zaszłam w ciążę. Nie chciałam narażać zdrowia mojej nie narodzonej Ani, dlatego ograniczyłam kontakt z chemią do minim.
W lipcu 2013 r. urodziłam Anię, karmiłam ją piersią 15 m-cy i także nie chciałam wdychać oparów farb i lakierów. W międzyczasie malowałam trochę mebli, ale to zawsze na powietrzu, więc inaczej. I w malowanie dużych gabarytów mogłam angażować małża mego osobistego. Ale jak to ja, ręce wolne być nie mogły.
Najpierw kupiłam sobie zwykłą maszynę w LIDLu. Okazała się super. Śmigała aż miło. Wkręcałam się co raz bardziej w szycie. Najpierw drobne rzeczy dla mojej małej córci i trochę potrzebnych gadżetów dla starszej córci. Później zamówienia od znajomych, bo też chcą taki kocyk, też chcą taki worek, torebkę, kosmetyczkę... itp. I wpadłam. Pracownia została podzielona na pół, co raz więcej tkanin, wypełnienia, filcu itp. Następnie kupiłam komputerową maszynę do szycia. To dopiero wspaniała rzecz! Pracuje się z nią lekko i cicho.
Co uwielbiam w szyciu? Tworzenie, projektowanie, reakcję dzieci i dorosłych. Z kawałka czegoś bezkształtnego można stworzyć coś przydatnego, miłego do kochania, no... przytulasie ;) Miło jest wiedzieć, że dzieci w przedszkolu przytulając się do poduszeczki i kocyka mają namiastkę domu. Że kiedy smutno i źle to można ukochać przytulasia i jakoś lepiej na duszy. No... lubię to po prostu i już ;)
I mam dwóch najlepszych doradców: (prawie) dwulatkę i nastolatkę ;) Młodsza porywa wszystko co uszyję i śpi z niezliczoną ilością poduszeczek, lalek, zająców itp. Wszystkie prototypy jej ;)
Kilka fotek z ostatniego jarmarku w Lubinie i moje szyjątka :
I takie tam jeszcze z milion szyjątek ;)
Pozdrawiam w ten upalny dzień!
(jest tak gorąco, że nie zdecydowałam się na dzisiejszy udział w Jarmarku,na serio boję się, że padnę z upałów... ech... szkoda wielka)
cudne te szyjątka, wcale się nie dziwię małej, że wszystko porywa
OdpowiedzUsuńDzięki Edyta! ;)
UsuńŚliczne te Twoje "uszytki", a lalka aniołek - indianka zupełnie mnie powaliła. Że też ja nie mam wnuczki a dwóch wnuków! Miałabym pretekst do pobawienia się lalą.
OdpowiedzUsuńU Ciebie goręcej niż u mnie- tu dziś było tylko 33 w cieniu.
Serdeczności dla Ciebie i tej slicznotki,Anusi;)
Ja mam dwie dziewczynki, ale sama uwielbiam szyć lalki. Pokazuję mojemu małżowi, ale on jakoś nigdy nie podziela entuzjazmu ;) Więc Cię rozumiem, faceci się nie znają !
Usuńjakie piękne prace, miło się czytało Twój wpis..:)
OdpowiedzUsuńDzięki ! ;)
UsuńPiękne są te "stworzonka". Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTwoje stoisko z pewnością cieszyło się dużym zainteresowaniem! Ja na pewno nie przeszłabym obojętnie :))
Śliczne są!!!
OdpowiedzUsuńSuper pacynki :) dobra robota !
OdpowiedzUsuńTa króliczka baletniczka jest po prosu odjazdowa :-)))
OdpowiedzUsuń