Weekend spędziłam w Warszawie. W sobotę zakupowe szaleństwo . Ale wieczorkiem przypadkiem w pewnym mieszkaniu znalazłam takie oto cudo. Piękny album ze zdjęciami rodzinnymi. Kogo? Nie wiem dokładnie. Album "mieszka" sobie w mieszkaniu, które wynajmuje bliska mi osoba.
Zrobiłam kilka zdjęć:
zobaczcie sami:
A teraz kilka zakupów, które na zdjęciu wyglądają skromnie, a jednak trochę kaski na nie poszło... Ale co tam kaska...
Zakupy poczyniłam u
Asket (dosłownie po drugiej stonie ulicy (gdzie bliska mi osoba pomieszkuje) Asket ma pracownię).
Już zakasam rękawy i zaczynam ikony, bombki i lampiony robić. Jednocześnie pewnie- jak zwykle zresztą.
I cóż tam nakupiłam: śnieg w paście taki i owaki ;-) brokaty, silikonowe coś ;-)Stamperii z brokatem co i nawet na tkaniny się nadaje... Ale ja pewnie do świątecznych bombek zużyję. Oczywiście papiery, serwetki, ryżowce. I TA serwetka w końcu mi w ręce wpadła. Serwetka "stare pismo". Już widzę te retro szkatułki...
I co tam? a głupoty, jak klej pomocniczy do szablonów czy szablony właśnie...
A teraz idę odpoczywać, bo mnie podróż zmęczyła... że ta autostrada nie jest do samej Warszawy... No dziwoląg jakiś. W innych "normalnych" państwach autostrady raczej od stolicy odchodzą, a u nas od stolicy- owszem, ale Wielkopolski i Dolnego Śląska...
Zresztą co ja tu Wam marudzę... Miłej resztki niedzieli życzę Wam!