Nieprzedłużając...
Tak było:
Troszkę poświecowałam, żeby łatwiej przeciereczki robić...
Pogruntowałam, żeby mniej warstw farby poszło...
I pomalowałam...
Efekt:
Normalnie prace z tydzień by się przeciągnęły, ale córcia moja zaniemogła, siedzę w domku i tworzę (obok prania i prasowania z całego miesiąca chyba...)
Najbardziej moje decou ucierpiało, ale nic to. Posprzątam, to ze spokojnym sumieniem zabiorę się za przyjemności...
W sumie dzisiaj z prania i prasowania to... świeczki z młodą robiłyśmy ;-))))))))
Miłego dnia i wieczorku!
nie próżnujesz kobieto;) bardzo ładnie szafeczka wyszłą, musze coś sprobować z ta świecą zmajstrować:)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt, szafka nie do poznania. Widzę ze nie bawisz się w żadne matowienie, tylko od razu działasz, tez muszę spróbować....... czy świeczka jest bezpośrednio dawana na "kolor szafki" czy najpierw przyciemniałaś kanty, potem świecowałaś a na końcu malowałaś???
OdpowiedzUsuńCzy szafka lite drzewo, czy płyta???
Patti- świecę dawałam bezpośrednio na kolor, bo jest trochę ciemniejszy niż na zdjęciach- lampa błyskowa jednak przekłamuje... Matowić nie trzeba, bo użyłam podkładu. Krok1. świecowanie, krok2. podkład. Krok3. malowanie. Krok4 powtórne malowanie. Krok5 używanie papieru ściernego ile wlezie ;-)na kanty i inne miejsca "poświecowane". Bez świecy, o wiele trudniej zedrzeć farbę, bo dobre teraz cholerstwo ( w sensie farbę;-) produkują. Odkryłam to dopiero przy drugim kredensie...
OdpowiedzUsuńOh, nareszcie mogę dodawać u Ciebie komentarze, wystarczyło jedynie zmienić dostawcę internetu xD hehe.
OdpowiedzUsuńTwoje metamorfozy są niesamowite.
Uwielbiam shabby, a szafka wyszła bosko spod Twojej ręki (i pędzla)!! :))
Ściskam mocno Ciebie i Córcię!
To się nazywa diabeł tasmański w akcji, ale ci błyskiem poszło. Szafka dużo zyskała po liftingu :D Uściski!
OdpowiedzUsuńŚwietna szafka. Ślicznie wyszła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńślicznie ci szafeczka wyszła ! delikatne przecierki bez zbędnych ozdobników, bardzo tak lubię :)
OdpowiedzUsuńNo fajnie, fajnie wyszło. Bo oryginał był w odcieniu, którego chyba najbardziej wśród brązów nie lubię. Taki PRL-owski biurowy bleee-brązik. A teraz jest stylowo.
OdpowiedzUsuńA świeczki pokażesz?
BOMBA! Naprawdę szafla nie do poznania :) Powiedz, jaki podkład dałaś? Taki zwykły, do gruntowania ścian?? Eeeeeee, chyba nie? ;)
OdpowiedzUsuńSuper ci szafka wyszla Aga! Wyglada na milion. Gdyby nie ta odleglosc do bym ci ja zabrala do australii? Haha!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
xxx kasik
Dzięki dziewczyny!
OdpowiedzUsuńAnnasza- podkład jest na 3-cim zdjęciu, to Flugger. Nie znam podkładów innej firmy. To jest podkład do szkła, lakierowanych powierzchni i co tam sobie człowiek wymyśli. Ja używam do mebli i do decou.
jak się robi świeczki? :)
OdpowiedzUsuńBomba szafka, jeszcze kilka takich u Ciebie obejrzeę , to może wkońcu mój korytarz doczeka się zmiany :)))
OdpowiedzUsuńPiękna szafka! Wygląda o niebo lepiej teraz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rewelka. tez bym chciala sie tak nauczyc. U mnie skrzynia czeka na pomalowanie i jakos nie moge sie zabrac. do sklepu z farbami mam zadaleko :o)
OdpowiedzUsuń