Na dworze piknie, jak to mówią górale.
A ja sobie szyję wesołe tkaniny. Dla mojej Ani uszyłam ochraniacze na łóżeczko i pościel. Do tego sówka na ząb, którego jeszcze nie ma ;-) Sówka mała, poręczna i szeleści! Pełnia szczęścia.
Szycie sprawia mi ogromną radość. jak pisałam ostatnio planów wiele, więc co chwilę będę wrzucać nowe fotki wytworów. Tymczasem łóżeczko:
A! I w końcu mój odwyk na starocie się skończył. Zdobyłam kilka łupów na giełdzie ze starociami. Ale o tym w następnym poście. Żegnam się z Państwem, (jak mawia Jagodzianka) idę, matka polka obiad upichcić ;-)
Sóweczki urocze, w sam raz dla tak słodkiej kruszynki, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
Usuńzdolna kobietka z Ciebie:))
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszy widok na świecie !!!! :)))
OdpowiedzUsuńJak ja chcę nauczyć się szyć, by mieć taki kaprys! Widzę, że rozkwitasz: jesteś pełna i pomysłów! Zazdroszczę i chciałabym odrobinki tej energii! Do widzenia się z Państwem ;)
OdpowiedzUsuńPościel przepiękna i mała właścicielka też.
OdpowiedzUsuń